„Odpowiednie zrozumienie problemu to najszybsza droga do wyleczenia”. Rozmowa z Jakubem Banasikiem
Jak wyglądały Twoje początki w zawodzie? Od czego się zaczęło?
Myślę, że rozwój zawodowy przebiega na studiach u każdego podobnie, ponieważ to jest taki czas „do zakupu pierwszego stołu”. Pamiętam, jak byliśmy na drugim, trzecim roku, i znajomi kupowali pierwsze stoły do terapii, i to było takie wydarzenie. I jeździ się po znajomych, po rodzinie i próbuje. U mnie wyglądało to podobnie. Ja bardzo chciałem podjąć próbę w jakimś klubie sportowym. Zaczynamy od tego w zasadzie, żeby zacząć na poziomie amatorskim, więc zgłosiłem się do przyjaciela, który był zawodnikiem w klubie w Sośnicy w Gliwicach. Zadeklarowałem się, że mogę pomóc drużynie. I tak to się zaczęło. Jeździłem na mecze, na treningi, udało mi się nawiązać dobry kontakt z trenerem i zawodnikami, więc już po pół roku zaproponowali mi miejsce w sztabie jako drugi trener – przygotowania motorycznego. Wtedy już zajmowałem się przygotowaniem motorycznym, wcześniej pracowałem w różnych akademiach, a teraz miałem możliwość pracy w seniorach, co było dla mnie ciekawym wyzwaniem. Prowadziłem rozgrzewki, treningi siłowe w okresie przygotowawczym, byłem odpowiedzialny za przeprowadzenie pomiarów i testów motorycznych, wyznaczałem obciążenia treningowe dla zawodników z uwzględnieniem tego, w którym momencie sezonu się znajdowaliśmy. Prowadziłem zawodników indywidualnie, wprowadzałem protokoły powrotu do sportu po przebytym urazie, dbałem o odpowiednią regenerację i profilaktykę w zakresie prewencji urazów. Do dzisiaj jestem z nimi związany, a doświadczenie, którem tam zdobyłem, jest bardzo cenne. Później udało mi się skontaktować z osobą, która była związana z Piastem. Nie jest łatwo dostać się do klubu z Ekstraklasy. To środowisko jest dość hermetyczne, nie da się po prostu przyjść, zadeklarować chęć pracy i zostać w klubie. Tak to wygląda w wielu zespołach w Polsce i myślę, że nie tylko w Polsce, jednak Piast stanowił wyjątek i zaoferował możliwość pracy w formie nieodpłatnego stażu, który, jak się później okazało, był bardzo wartościowy. W zasadzie otworzył mi drzwi na cały ten świat fizjoterapii sportowej w każdym zakresie. Była rozmowa kwalifikacyjna z przedstawicielami sztabu medycznego. Nie zastanawiałem się długo, dla mnie to była super szansa, żeby się znaleźć w takim miejscu. Podjąłem ten staż i później na 4. roku zaproponowali mi pierwszą umowę tutaj na pół etatu. Pełny wymiar czasowy nie wchodził w grę ze względu na to, że wciąż dziennie studiowałem, a wykładowcy czasami wymagali 100-proc. frekwencji na zajęciach. Udało się to połączyć, choć nie było łatwo, obowiązki związane ze studiami, a do tego wyjazdy na mecze i praca w zasadzie w trzech klubach – o jednym nie wspomniałem wcześniej, ale chodzi o SPR Gliwice Sośnica, czyli I liga piłki ręcznej kobiet. Bywało tak, że w drodze powrotnej z meczu trzeba było przygotować się na nadchodzące kolokwium i na drugi dzień rano jechać do Katowic je zaliczyć. To był intensywny czas, który sprawiał mi wiele radości. Do dziś jestem związany z Piastem Gliwice i muszę przyznać, że jest to dla mnie niesamowita przygoda, szansa i doświadczenie, które zapamiętam na zawsze. Dokładasz tę cegiełkę do potencjalnego sukcesu, a jednocześnie pomagasz drużynie, kiedy nie wychodzi.
Może uchylisz rąbka tajemnicy – jak wygląda praca w tak dużym klubie sportowym? I w tak dużym zespole fizjoterapeutów i masażystów?
Bardzo ważna jest organizacja pracy, żebyśmy wyznaczali wspólną drogę, którą chcemy się poruszać. Jest potrzebna osoba, która będzie koordynować całym zespołem. U nas są to lekarz klubowy Maciej Mierzwiński oraz pierwszy fizjoterapeuta Grzegorz Biliński. To są osoby z wieloletnim doświadczeniem w pracy przy sportowcach. Oni kierują, koordynują całym zespołem. Jest fizjoterapeuta, który jest już od kilku lat w klubie – Kamil Furgalski, który swoim doświadczeniem i umiejętnościami nam pomaga, oraz ja i Grzegorz Członka – studenci, którzy przyszli jako stażyści, a z czasem zaproponowano nam umowy, więc jesteśmy zatrudnieni w sztabie jako masażyści.
W zależności od momentu, w jakim się znajdujemy – jeśli zaczyna się sezon, jest okres przygotowawczy, mamy dużo pracy – jedziemy na obóz, musimy się zorganizować, przygotować wszystko, pojechać i dbać o zdrowie drużyny. Trzeba policzyć, ile zabrać tejpów, suplementów, sprzętu medycznego oraz przygotować się na każdą okoliczność. Na obozie zajmujemy się zawodnikami kontuzjowanymi i całym zespołem. Jesteśmy na treningach, czasami pomagamy w treningach indywidualnych, jeżeli zawodnik wraca po kontuzji, dbamy o regenerację i suplementację zawodników na obozie, a wieczorami mamy czas, żeby pracować z nimi indywidualnie na stole do terapii. Później, po powrocie z obozu, w trakcie sezonu jesteśmy dostępni dla zawodników godzinę przed zbiórką. Jesteśmy od 9:00 w klubie głównie dla zawodników kontuzjowanych. Jesteśmy obecni na każdym treningu, w momencie, gdy jest potrzebna pierwsza pomoc udzielona na boisku. Jesteśmy odpowiedzialni za suplementację zawodników, przygotowujemy odżywki, napoje izotoniczne czy aminokwasy. Jeżeli jakiś zawodnik potrzebuje czegoś, to jesteśmy tu, żeby mu pomóc. Jesteśmy też dostępni po treningu, czyli w zasadzie do ostatniego zawodnika. Plus oczywiście mecze i wyjazdy. Mecz wyjazdowy to pełne 2 pełne dni, mecz domowy, jeżeli jest zgrupowanie, to również 2 dni. Dzień przed meczem wieczorem zawsze pracujemy z zawodnikami, czy to z kontuzjowanymi, czy z tymi, którzy odczuwają ciężar całego tygodnia treningowego i potrzebują jakiejś formy masażu czy regeneracji. Jeżeli zawodnik jest kontuzjowany, to z reguły postępujemy według następującego schematu: na początku jest diagnostyka. My od początku do końca musimy zrozumieć problem danego zawodnika, charakter, mechanizm kontuzji i na podstawie dobrze przeprowadzonej diagnostyki podjąć najbardziej optymalne środki terapeutyczne. Np. jeżeli zawodnik skręci staw skokowy, to pierwsza pomoc jest na boisku, żeby wykluczyć najbardziej poważne urazy (złamanie czy poważne skręcenie), wtedy podejmujemy decyzję, czy zawodnik jest zdolny konturować trening, czy powinien zejść. Jeżeli powinien zejść – schodzi jak najszybciej do klubu, gdzie zawsze pierwszy fizjoterapeuta poszerza diagnostykę. Mamy do dyspozycji aparat USG. Jeśli zawodnik ma poważny uraz, to wysyłamy go na rezonans czy na RTG i wtedy podejmujemy kolejne kroki. Jeżeli z diagnostyki wynika, że uraz jest do leczenia zachowawczego, to jak najszybciej podejmujemy kroki. Używamy różnych metod terapeutycznych z zakresu: terapii manualnej, rozluźniania mięśniowo-powięziowego czy suchej igłoterapii. Bardzo ważne jest to, że w sztabie jest duża różnorodność. Każdy pracuje trochę inaczej i innymi metodami. Kamil Furgalski pracuje terapią cranio-sacralną, różnymi metodami z zakresu Składowskiego. Grzegorz Biliński, który jest po różnych kursach z zakresu manipulacji powięzi, PDTR, terapii manualnej wg Kaltenborna czy Mulligana. Ja obecnie zacząłem cały koncept Maitlanda, więc wykorzystujemy przeróżne narzędzia, żeby terapia była najbardziej kompleksowa. I po pracy manualnej mamy całkiem sporo sprzętu do fizykoterapii, którą stosujemy jako uzupełnienie i wspomaganie tego, co zrobiliśmy wcześniej z zawodnikiem. Wykorzystywana jest u nas Tecaroterapia, którą robimy za pomocą sprzętu firmy INDIBA, Game Ready, jeśli trzeba dany obszar schłodzić i zastosować bodziec kompresji, czy różne formy jonoforezy, podania leku za pomocą prądów elektrycznych. Mamy radialną falę uderzeniową, aparat do ultradźwięków, elektrostymulatory Compex oraz sprzęt od WinShock do terapii kontrastowej. Zaopatruje nas firma Meden Inmed, która również jest naszym partnerem i sponsorem, więc na braki nie możemy narzekać. Jeżeli w ciągu dnia etap terapii w gabinecie zostanie zakończony, to dany zawodnik, jeśli ma możliwość, idzie na trening. Trening jest prowadzony przez trenera przygotowania motorycznego Tomasza Stranca lub Piotra Zarębę, którzy są odpowiedzialni w dużej mierze za to, żeby zawodnik kontuzjowany mógł efektywnie oraz jak najszybciej wrócić do treningów z drużyną. Wszystko jak w szwajcarskim zegarku – od diagnostyki, przez terapię po trenera przygotowania motorycznego.