„Tylko w stu procentach zdrowi możemy przekazywać swoim pacjentom wiedzę, energię i motywację do działania”
O wyjątkowej empatii, energii do działania, pasjach, chęci i zapale do nauki oraz samorozwoju, a także o realiach studiów fizjoterapeutycznych w Polsce rozmawiamy z Filipem Skowronem – młodym fizjoterapeutą, podróżnikiem, oraz założycielem projektu Fizjostarterpack.

Kiedy odkryłeś swoje zamiłowanie do fizjoterapii?
Historia zapewne jak każda inna, trenowałem koszykówkę, długo nie dotykały mnie żadne urazy ani kontuzje, aż w pewnym momencie, na jednym z treningów naderwałem sobie mięsień prosty uda oraz któryś z przywodzicieli. Trafiłem wtedy do znakomitej fizjoterapeutki Agnieszki Wierciak, która teraz prowadzi szkolenia z terapii manualnej szkoły niemieckiej. Dwa pracowite miesiące pozwoliły mi zobaczyć jak wygląda fizjoterapia… ta prawdziwa fizjoterapia. Bardzo mi się to spodobało i to właśnie wtedy pojawił się pierwszy pomysł, żeby pójść tą drogą.
Jak wspominasz studia, było ciężko? Czy spełniły one twoje oczekiwania?
Studia wspominam bardzo ciepło, ale tylko ze względu na poznanych tam ludzi i atmosferę było to wspaniałe 5 lat. Niestety, albo i stety, już na pierwszym roku zauważyłem, że studia nie przygotują mnie do pracy w zawodzie, więc wtedy zacząłem rozglądać się za jakimiś sposobami, które zagwarantowałyby mi rozwój. Nie uważam, żeby na studiach było ciężko pod względem intelektualnym. Przez pięć lat z powodzeniem udało mi się łączyć pracę, studia stacjonarne oraz wolontariaty. Natomiast jeśli chodzi o aspekt mentalny uważam, że wciąż na studiach zdarzają się przypadki mobbingu, czy nawet seksizmu, które nie powinny mieć miejsca. W przestrzeni publicznej coraz więcej się już o tym mówi, natomiast moim zdaniem w niektórych zabetonowanych strukturach nie za wiele się zmienia. Jeśli chodzi o moje oczekiwanie względem tych studiów, to myślę, że absolutnie nie zostały one zaspokojone.
Uważam, że program studiów jest przestarzały, nieaktualny w odniesieniu do najnowszej wiedzy medycznej i nie odzwierciedla zapotrzebowania na fizjoterapeutów w XXI wieku. Wykładowcy akademiccy w większości nie aktualizują swojej wiedzy, a materiały, którymi się posługują są przestarzałe i absolutnie nie odpowiadają potrzebom nowoczesnej fizjoterapii. Niestety na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć wykładowców, którym, przede wszystkim, chciało się przekazać wiedzę studentom, a przekazywana przez nich wiedza była aktualna i przydatna. Niestety wielu fantastycznych wykładowców, widząc ten uczelniany beton, rezygnuje z wykładania na uczelniach publicznych i rozpoczyna szkolić prywatnie. W Polsce student fizjoterapii przygotowywany jest pod pracę na oddziale szpitalnym, natomiast rzeczywistość pokazuje, że większość fizjoterapeutów dąży do pracy w komercyjnej gałęzi fizjoterapii. Często spotykałem się również z niechęcią prowadzących w kontekście przekazywania najnowszej wiedzy, którą sami zdobywali na kursach, ponieważ musieli sobie za nie zapłacić i jeżeli student chce posiadać tą wiedzę, to też w ich mniemaniu powinien zapisać się i zapłacić za ten kurs. Tworzy to obecny obraz młodego fizjoterapeuty, który często nawet jeszcze zanim skończy studia, musi wydać sporą sumę pieniędzy na jakiś kurs, ponieważ większość pracodawców zdaje sobie sprawę z tego, że studia same w sobie nie przygotowują w pełni do samodzielnej pracy z pacjentem.
Przykre jest to, że żeby student fizjoterapii mógł czuć się w miarę swobodnie w pracy indywidualnej z pacjentem, musi robić masę kursów. Moim zdaniem kursy powinny stanowić uzupełnienie wiedzy, czy umiejętności ze studiów lub jej poszerzanie w jakimś konkretnym kierunku. Obecnie natomiast fizjoterapeuta nieposiadający dodatkowych kursów ma małe szanse na zatrudnienie w sektorze prywatnym.