„Fizjoterapeutę, który się rozwija, cechuje zainteresowanie pokrewnymi dziedzinami medycznymi i współpraca z innymi specjalistami”
Z jakich metod najchętniej korzysta Pani w swojej codziennej pracy?
Cenię i stosuję metody, które wdrażają podejście neurofizjologiczne oraz neurorozwojowe. Taką metodą jest między innymi metoda fizjoterapeutyczna Developmental Neuro-Motor Stimulation, skierowana do dzieci i młodzieży cierpiących z powodu nerwowo-motorycznych zaburzeń, powstających w procesie rozwoju organizmu – od urodzenia do zakończenia procesów wzrostowych. Ponadto, praktykuję wiele technik normalizujących pracę układu nerwowo-powięziowego, trójpłaszczyznową korektę stóp, stymulację taktylną, terapię punktów spustowych czy metodę Castillo Moralesa, a pracując holistycznie, wykorzystuję techniki osteopatyczne. Często zarówno mniejsi jak i więksi pacjenci zgłaszają się do mojego gabinetu na terapię czaszkowo-krzyżową i taką też otrzymują. Uśmiecham się często do znajomych, którzy zadają mi pytanie jakimi metodami pracuję, wówczas odpowiadam im, że jestem od terapii twardych i miękkich, a ich wybór zależy od kondycji psychofizycznej, z którą się do mnie zgłaszają. Ponadto, dokonałam adaptacji masażu wisceralnego dla potrzeb małych pacjentów i stworzyłam kilka form stymulacji dotykowej, które mam przyjemność wykładać między innymi w Centrum Integracji Sensorycznej Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie w Warszawie, tak więc śmiało mogę stwierdzić, że wnoszę okruchy wiedzy i praktyki do codziennej pracy terapeutów. Wciąż się doskonalę i poszerzam swoje horyzonty. Ostatnio fascynuje mnie strefa orofacjalna i stomatognatyczna – piękny ocean wiedzy i potrzeb.
Jest Pani autorką książek, artykułów i wideo-szkoleń. Czy może Pani stwierdzić, że lubi się dzielić wiedzą?
Zdecydowanie tak. Dzielenie się wiedzą zawsze przychodziło mi z łatwością. Może dlatego, że lubię wymieniać się doświadczeniami, a wykładanie lub pisanie są doskonałymi okazjami do wymiany informacji. Kocham przebywać z ludźmi, więc łatwo mi do nich mówić. Słucham uważnie czego potrzebują i z czym w życiu zawodowym się zmagają. Tworzę na bieżąco i koryguję. Na przemian się chwalę i krytykuję. Taka szalona karuzela.
Jakie ma Pani marzenia i plany związane z rozwojem jako fizjoterapeuta?
Pragnę poznać pracę fizjoterapeutów na całym świecie. Uwielbiam antropologię i różnorodność technik stosowanych w terapii ciała i psychiki człowieka. Przez ostatnie 10 lat miałam okazję poczynić obserwacje w 16 krajach na 4 kontynentach. Prace nadal trwają i posłużą mi do wydania, mam nadzieję, pięknej książki. Jako fizjoterapeuta, sporo czasu chcę poświęcić na pracę z nowymi narzędziami, między innymi z aerial jogą. Chcę zadbać o dzieci i ich rodziców, mających problemy z samoregulacją. Jak to ja – mam worek pełen marzeń i planów.
Kto jest Pani inspiracją?
Każdy obszar mojego życia to inspiracja różnymi ludźmi. Zauważyłam, że podziwiam osoby z pasją, posiadające zamiłowanie do tego co i jak tworzą. Podglądam jak pracują i czy czynią to, co głoszą. Inspiracją do pisania naukowego zaraził mnie dr hab. Rafał Gnat – promotor mojej rozprawy doktorskiej. Wymagający, bezkompromisowy naukowiec. 😉 Podoba mi się, jak dobrym metodologiem jest i jak trafnie dobiera słowa. To człowiek, który więcej mniej oducza niż ktokolwiek inny, a to wyczyn. Uczy mnie natomiast, że w pisaniu najważniejsza jest esencja, pokazuje palcem, gdzie jeszcze „leję wodę”. Duży wpływ naukowo-zawodowy wywarły na mnie również dr hab. Małgorzata Matyja i dr Anna Gogola. Wspólna podróż trwa, a nauki z niej płynące są bezcenne. To kobiety, które uczą mnie jak ewaluuje wykładowca i terapeuta oraz które chętnie dzielą się wiedzą i swoim doświadczeniem. Inspirują mnie też inni wykładowcy, którzy wykazują się wnikliwością i studenci, którzy dociekają jak praktykować.

W życiu prywatnym również czerpię inspirację. Mój partner dba o to, abym się nie przemęczała i jeśli tylko istnieje taka możliwość, pomaga mi w każdym przedsięwzięciu. Wykazuje się hartem ducha w czekaniu na mnie, jest także mistrzem porządku i moim najlepszym kumplem. Najbardziej inspirują mnie jednak moje dzieci, które naprawdę są żywo zainteresowane tym, co znowu wymyśliłam i wdrażam. Mój syn uczy się na analityka medycznego, przygotowuje na studia z genetyki. Godziny spędzamy na rozmowach o biochemii, którą jesteśmy zafascynowani. Córka, jako artysta, dba o estetykę każdego przedsięwzięcia – to moja przyjaciółka. Odkąd byli mali są niezwykle wyrozumiali co do czasu, który poświęcam na życie naukowe, zawodowe i moje pasje. Zdecydowanie są moim największym sukcesem.
Jakie ma Pani pasje i zainteresowania?
Wymieniać bym mogła wiele, bowiem zdecydowanie należę do osobników wysokoenergetycznych, przy czym priorytetem były i są podróże, spacery i treningi z psami, jazda na motocyklu i taniec Flamenco. Niezależnie od tego, co się dzieje w moim życiu zawodowym, pielęgnuję swoje pasje. Po pierwsze ŻYCIE, a potem cała reszta – tej proporcji nie chcę zmieniać. To ona odpowiada za fakt, że mam poczucie ogromnego szczęścia i satysfakcji. Jestem dokładnie tam, gdzie chce być w życiu prywatnym, zawodowym i naukowym.
A czy ma Pani czas tylko dla siebie?
Tak! To podstawa mojej samoregulacji. Uwielbiam swoją „samotność” – w niej odpoczywam, tworzę, oddycham w tempie dostosowanym tylko do mnie. Wszyscy dookoła o tym wiedzą, więc jak mówię, że znikam, to rozumieją, że to konieczna dla mnie podróż do siebie samej, a nie ucieczka. Coraz bardziej poznaję swoje granice, reaguję na swoje potrzeby. Dbam o siebie jak tylko potrafię, a gdy coś przeoczę, to czuwają moi najbliżsi.
Rozmawiała Karolina Siewior.