„Moją inspiracją i największą motywacją są moje pacjentki” – rozmowa z Joanną Piórek-Wojciechowską

Kogo lub co mogłabyś nazwać swoją inspiracją?

Moją inspiracją i największą motywacją są moje pacjentki – wspaniałe, dzielne kobiety, które pomimo wielu ról w swoim życiu, chcą zawalczyć również o siebie i swoje zdrowie. To dzięki nim chcę wciąż się kształcić, śledzić najnowsze doniesienia naukowe, dowiadywać się wciąż więcej i więcej, by móc jak najmocniej wspierać je w tej drodze.

Zajmujesz się fizjoterapią uroginekologiczną – co stało za decyzją o wyborze takiej specjalizacji?

Nie planowałam tego. Kiedy studiowałam, fizjoterapia uroginekologiczna praktycznie nie istniała. Na samych zajęciach niewiele było na temat fizjoterapii kobiet w ciąży, nietrzymania moczu czy rozejścia mięśnia prostego brzucha. Na pierwsze szkolenie właśnie w temacie nietrzymania moczu (wtedy było to jedno z niewielu szkoleń w Polsce o tej tematyce) pojechałam dzięki mojej pacjentce – aktywnej kobiecie, która zwierzyła mi się, że podczas treningów gubi mocz, co bardzo obniża jej komfort życia i nie ma pojęcia, co z tym zrobić. Ja wtedy też nie bardzo wiedziałam. Pojechałam na to szkolenie dla niej i… przepadłam. Dotarło do mnie, jak duży jest to problem wśród kobiet i jak wielka jest potrzeba takiej fizjoterapii w Polsce. Oprócz tego to było dla mnie szalenie ciekawe! Tak to się zaczęło 😊

Z jakich metod podczas współpracy z pacjentkami korzystasz najczęściej?

Bardzo lubię łączyć metody, raczej nie jestem przywiązana do jednej konkretnej. Swoje działania dostosowuję do potrzeb danej pacjentki – wykorzystuję w swojej pracy techniki pracy z tkankami miękkimi, ale też manipulacje. Wiele zależy od tego, z jakim problemem przychodzi konkretna pacjentka. Dlatego też cieszę, że poszukując „swojej drogi” w fizjoterapii pracowałam jako masażystka, ze sportowcami, pacjentami neurologicznymi i ortopedycznymi – odbyłam wiele szkoleń niezwiązanych stricte z uroginekologią, a dzięki temu poznałam wiele metod, które często na szkoleniach „w mojej specjalizacji” nie są pokazywane, a przynoszą super rezultaty.

Obecnie – z racji tego, że jestem studentką osteopatii – przede wszystkim pracuję w koncepcji właśnie osteopatycznej. Takie holistyczne spojrzenie na pacjenta jest mi niesamowicie bliskie.

Jak wygląda praca z pacjentkami podczas organizowanych przez Ciebie warsztatów?

Zwykle dzielę czas warsztatowy na część teoretyczną i praktyczną, przy czym zawsze stawiam na praktykę, a niezbędną teorię wplatam pomiędzy ćwiczenia. Grupy warsztatowe są kameralne, dzięki temu każda z pań ma szansę zapytać o co tylko chce, a ja mogę podejść do każdej z uczestniczek indywidualnie.

Prowadzisz bardzo popularne profile w mediach społecznościowych. Skąd pomysł na edukowanie w Internecie?

Zakładając profil Kobieca Fizjoterapia nie spodziewałam się, że treści, które tam zamieszczam, będą tak chętnie czytane. Na początku profil był skierowany przede wszystkim do moich pacjentek – to był dobry sposób, by poza spotkaniami w gabinecie przekazywać im dodatkowe treści uzupełniające terapię. Jednak szybko zauważyłam, że grono odbiorców się powiększa. Po przekroczeniu chyba tysiąca obserwatorów, odpisaniu na liczne wiadomości, doszłam do wniosku, że wiele kobiet potrzebuje źródła rzetelnych informacji na temat swojego zdrowia i możliwości fizjoterapii uroginekologicznej. Na początku działałam tylko na Facebooku, potem poczułam potrzebę rozwinięcia tematów poza określoną liczbę znaków w poście – tak powstał blog Kobiecej Fizjoterapii. Idąc z duchem czasu i biorąc pod uwagę najnowsze trendy, stworzyłam również profil na Instagramie, na którym obecnie pojawia się najwięcej treści.