„Największą radość mam wtedy, kiedy widzę, że komuś pomogłem”
Moim zdaniem w tym zawodzie nic nie jest trudne, chyba, że nie lubi się ludzi, wtedy może być ciężko. O prawdziwym powołaniu, zamiłowaniu do pracy, ludzi i sportu rozmawiamy z Maksem Piaseckim, młodym fizjoterapeutą z Warszawy.
Jak zaczęła się twoja przygoda z fizjoterapią?
Moim pierwszym, dość oczywistym wyborem była medycyna, ponieważ poszedłem do liceum na profil biologiczno-chemiczny. Pierwotnym planem było właśnie pójście później na medycynę i zostanie lekarzem. Jednak po maturze zrobiłem sobie rok przerwy, ponieważ nie poszła mi ona na tyle dobrze, abym dostał się na medycynę, dlatego stwierdziłem że rok przerwy będzie dobrym pomysłem, żeby lepiej się przygotować i poprawić maturę. Jednak w trakcie tego roku i przygotowań do poprawki, przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku, że studia lekarskie kosztowałyby mnie bardzo dużo czasu, a ja nie koniecznie chciałem rezygnować z moich różnych zajawek i pasji związanych ze sportem. Wiedziałem, że studiując medycynę nie miałbym tyle czasu, a w dodatku, proces nauki trwa bardzo długo, więc prawdziwe pieniądze zacząłbym zarabiać dopiero około 40. Dlatego fizjoterapia, która pierwotnie była moim drugim wyborem, stała się pierwszym mimo, że maturę poprawiłem. A jeżeli chodzi o samą pasję do fizjoterapii to szczerze mówiąc, zyskałem ją dopiero na drugim roku studiów. Wtedy zauważyłem, że to faktycznie ma sens, chyba wtedy już do tego dorosłem.
Jak wspominasz czas studiów? Czy było ciężko?
Właściwie ja jestem cały czas studentem, jestem na piątym roku, więc kończę studia magisterskie. Czy było ciężko? Szczerze mówiąc nie wiem czy było ciężko, na pewno był to szok po przejściu z liceum, bo to co w liceum wydawało się górami, na studiach okazało się krawężnikiem. Więc pierwsze dwa lata były ciężkie w aspekcie ilości wiedzy i czasu na jej przyswojenie, jednak mimo wszystko uważam, że nie było ciężko. Możliwe, że na początku nie było łatwo, bo była to dla mnie nowość, ale później jak znalazłem w tym zajawkę to sama nauka sprawiała mi przyjemność i robiłem to z czystej, nieprzymuszonej woli.
Kiedy zacząłeś pracę?
Zacząłem pracę na drugim roku, wtedy było to głównie masowanie, ponieważ zrobiłem sobie odpowiednie uprawnienia do tego. Z czasem zacząłem robić sobie takie podstawowe kursy, włączając te nowe umiejętności w masaż. W późniejszym czasie zacząłem robić już trudniejsze kursy z bardziej rozbudowaną wiedzą, no i teraz zajmuje się głównie terapią celowaną, a nie masażem.
Z kim najczęściej współpracujesz? Czy są to głównie sportowcy, cz także osoby nie związane ze sportem?
Właściwie w moim przypadku jest różnie, nie pracuję na pewno z dziećmi i pacjentami neurologicznymi, ale ciężko mi powiedzieć, których pacjentów jest więcej i myślę, że jest to tak pół na pół. Są to osoby uprawiające sport zarówno amatorsko jak i profesjonalnie, ale także osoby zwyczajnie przeciążeniowe nieuprawiające sportu, z korporacji, które w większości pracują „za biurkiem”.
Widziałam na twoim Instagramie, że współpracujesz z FAME MMA i tutaj chciałabym się dowiedzieć, jak zaczęła się twoja współpraca z federacją i jak długo już trwa?
Właściwie trafiłem tam, bo sam się zaoferowałem. To był taki mój pomysł, po prostu zdobyłem kontakt, zadzwoniłem, przedstawiłem swoją wizję, a oni postanowili dać mi szansę. Po czasie spodobało im się to co robię i to co mogę zaoferować. A współpracuję z nimi od ósmej gali, więc jest to już prawie 1,5 roku.