„Praca z dziećmi wymaga znajomości specyficznych metod usprawniania”
W jaki sposób praca z dziećmi w tym zawodzie różni się od pracy z dorosłymi?
Praca z dziećmi wymaga znajomości specyficznych metod usprawniania. Małe dzieci nie rozumieją poleceń i trzeba podczas stymulacji kontroli posturalno-motorycznej wykorzystywać różnego rodzaju odruchy, które powodują normalizację napięcia mięśniowego. Poza tym, potrzebne jest odpowiednie podejście do dzieci w postaci proponowania zabaw, wierszyków, piosenek, opowiadania baśni. Niestety, niejednokrotnie wszystkie działania nie przynoszą rezultatów i dzieci płaczą podczas ćwiczeń. Nie życzą sobie ograniczania swobody. Jednak terapia neurorozwojowa to nie zabawa – jeśli nie uda się nam nawiązać pozytywnego kontaktu z dzieckiem, szczególnie z niemowlęciem, mimo wszystko trzeba pracować. Od dzieci, nawet bardzo małych, trzeba wymagać wykonania niezbędnych ćwiczeń. To jest bardzo ważne, gdyż bierzemy odpowiedzialność za rozwój ich kontroli posturalnej i sprawności motorycznej. Pracuję nieraz z dziećmi, które wcześniej miały zbyt łagodnego terapeutę, bawiącego się z nimi zamiast stymulować i korygować – i czasem takie dzieci traciły czas, nie uzyskując poprawy.
Co jest największą trudnością, z jaką mierzy się Pani na co dzień?
Trudności są różnego rodzaju. To chociażby znalezienie sposobów motywacji małych pacjentów – najczęściej dla każdego dziecka innej. Również brak jednoznacznych procedur postępowania usprawniającego. W wielu obszarach w okresie rozwojowym występują zjawiska, które mogą mieć charakter fizjologiczny lub patologiczny. Nie mamy jasnych kryteriów, które dzieci usprawniać, a które tylko kontrolować, gdyż powinny wyrosnąć z obserwowanych zaburzeń (np. koślawość stawów kolanowych czy chód gołębi). To także wątpliwości, czy środki terapeutyczne, które zaaplikowałam dziecku i sposób, w jaki z nim pracuję, jest dla niego optymalny. Co więcej, bardzo trudne jest przekazanie informacji o nieprawidłowym rozwoju dziecka – szczególnie związane z uszkodzeniami OUN. Dotyczy to niestety nierzadkich przypadków, gdy rodzice nie są świadomi, że ich dziecko ma poważne zaburzenia rozwoju, a osoba z moim doświadczeniem potrafi je rozpoznać.
Co przynosi największą satysfakcję w Pani pracy?
Największa satysfakcja związana jest z bezpośrednią pomocą małym pacjentom, ale także z możliwością rozwiania obaw rodziców odnośnie rozwoju ich dziecka. Miło jest też widzieć efekty pracy dydaktycznej – gdy szkoląc młodszych kolegów obserwuję, jak uczą się pracować z dziećmi albo piszą ciekawe prace magisterskie czy doktorskie.
W jaki sposób fizjoterapia i rehabilitacja zmieniły się na przestrzeni lat? Co jest według Pani najistotniejszą zmianą?
Prawie całe moje zawodowe życie pracuję z dziećmi – więc w tym obszarze zmieniło się wszystko: powstały specjalistyczne ośrodki usprawniania dzieci. Ośrodki te zapewniają w dużym stopniu kompleksowe usprawnianie w zakresie wszystkich sfer rozwoju dziecka. Dostępne są szkolenia w zakresie podstawowych i nowych metod fizjoterapii. Zmieniło się diametralnie zaopatrzenie ortopedyczne (np. dawniej nie do pomyślenia było, aby dziecko z ciężką postacią MPDz mogło swobodnie poruszać się w pozycji pionowej – obecnie to jest możliwe dzięki urządzeniu NF Walker, a niedługo będzie możliwe także dzięki egzoszkieletom). Zwiększyła się dostępność do terapeutów neurorozwojowych. Jest bardzo wielu terapeutów, którzy są świetnie wyszkoleni (i bardzo chętnie doskonalą swoją wiedzę i umiejętności na licznych kursach). Zmieniła się też koncepcja usprawniania, szczególnie dzieci z mózgowym porażeniem – np. dzisiaj są one szybko pionizowane, a dawniej było to wręcz zabronione. Ponadto, coraz więcej dzieci korzysta z terapii w zakresie integracji sensomotorycznej, która pojawiła się w Polsce w latach dziewięćdziesiątych i coraz bardziej się rozwija.
Wymienię tylko kilka nowych możliwości w zakresie fizjoterapii dedykowanej dorosłym, które nie istniały w czasie, gdy rozpoczynałam swoją pracę: rozwinęła się np. terapia manualna, terapia powięziowa czy fizjoterapia uroginekologiczna.